Kazimierz Dolny i okolice to miejsce, które zna każdy miłośnik przyrody, historii i… wyzwań terenowych.
To właśnie tutaj odbywa się zapoczątkowany w tym roku ekstremalny rajd pieszy Kazimierski Harpagan, organizowany przez grupę MTB Kazimierz Dolny i Okolice. My postanowiliśmy pójść (a raczej pojechać ) krok dalej i sprawdzić, jak wygląda Harpagan na rowerze!
Start w sercu wąwozów

Wystartowaliśmy z kultowej Karczmy Parchatka, skąd piesi Harpaganowcy wyruszyli na swoją trasę. Już od pierwszych metrów zanurzyliśmy się w największą w Europie sieć wąwozów lessowych.
Teren, który potrafi być błotnistym labiryntem, tym razem przywitał nas w pełnym słońcu – bez mokradeł i grząskich odcinków.
Śladami Harpagana – po swojemu

Rowerowa trasa początkowo wiodła klasycznym szlakiem Harpagana aż do Skowieszynka. To tam odbiliśmy, by dodać trochę własnej improwizacji. Czekał nas podjazd na Kulawą Górkę, a następnie przeprawa przez Doły i piękny wąwóz, który doprowadził nas prosto na ul. Borowskiego.
Stamtąd już tylko szybki zjazd do Kazimierza Dolnego – miasteczka, które zawsze przyciąga artystów, turystów i rowerzystów. Na Rynku zrobiliśmy obowiązkową przerwę na zdjęcia i chwilę odpoczynku.
Finał z widokiem na Wisłę
To jednak nie był koniec – przed nami był jeszcze przejazd wałem wiślanym aż do Parchatki. Tam, gdzie wszystko się zaczęło, zakończyliśmy naszą słoneczną wyprawę.
Wrażenia?
Częściowy Harpagan na rowerze to nie lada wyzwanie – podjazdy, piach i wąwozy potrafią solidnie dać w kość. Ale radość z jazdy i widoki wynagradzają każdy trud. A w głowie pojawiła się myśl: Czy da się przejechać cały Kazimierski Harpagan… na dwóch kołach? Na pewno spróbujemy!









