Majówka na rowerze: 130 km wokół Jeziora Firlej
Niekoniecznie trzeba jechać jednak na drugi koniec Polski, aby zobaczyć coś ciekawego.
Dystans
130 km
Przewyższenia
436 m
Typ roweru
szosa
Start
Karczma Parchatka
Dojazd
auto
Mapa
Majówka, majówka i po majówce… Czas więc nadrobić zaległości i napisać, co nieco o rowerowych wyprawach z początku maja. Pogoda w tym roku była wyjątkowa, wymarzona, wręcz rowerowa. Zachęcała do bliższych i dalszych wyjazdów. Niekoniecznie trzeba jechać na drugi koniec Polski, aby zobaczyć coś ciekawego. Osobiście, wiedziony doświadczeniem lat minionych, na majówkę zostałem w domu. Nie pozostało zatem nic innego, jak rowerowa wyprawa, gdzieś blisko. Najlepiej nad wodę. Wybór padł na jezioro Firlej.
 
Miejsce jest mi dobrze znane, od kiedy w ramach przygotowań do maratonów dobowych, wraz z prężną ekipą kolarzy z Puław i okolic miałem okazję być tutaj 2 lub 3 krotnie. Było to jednak kilkanaście lat temu. Kiedy wracam wspomnieniami do tamtych dni, to od tego czasu włos posiwiał i przybyło kilogramów, ale pasja została.
 
Jezioro FirlejWyprawę zaplanowałem na 3 maja. Kilka drobnych spraw zajęło mi poranek, więc wyruszyłem trochę później. Na początek Puławy, dalej Kurów, Markuszów, Garbów i Abramów „słynący” z wiatrowej fermy. Początkowe kilometry jechało mi się bardzo dobrze, mimo niesprzyjającego wiatru. Pierwsze schody zaczęły się w Kamionce, gdzie aż do Firleja droga przypomniała szwajcarskie ser. O ile te dziury z sera bardzo lubię, to jednak drogi wolę gładkie, zwłaszcza pewna część mojego ciała takie woli. Niestety, było jak było, więc moja cierpliwość została wystawiona na wielką próbę i pozbawiło mnie to przyjemności z jazdy. Od razu też przypomniał mi się mój pobyt sprzed 20 laty w Bieszczadach i trasa Ustrzyki Górne – Wołosate, dziura na dziurze, dziurą poganiała. Tam już kilka lat temu wylali nowy asfalt, tu jeszcze nie… A szkoda, bo samo jezioro jest piękne.
 
 
Wokół przebiega ścieżka pieszo – rowerowa. Są ławeczki, leżaki, siłownia, domki dla letników i kilka lokali. Dla każdego, coś miłego. Nie mogłem sobie odmówić przejechania rundki wokół… Po krótkim odpoczynku, upajając się widokami, uzupełnieniu płynów, konsumpcji batonów i bananów, udałem się w drogę powrotną. Nieco zmieniłem trasę i w Samoklęskach skierowałem się na Lublin, by w dalszej części odbić na Garbów. Dalej pojechałem już tą samą drogą. Pół żartem, pół serio prawie 130 km udało się zrobić. Liczyłem na więcej, jednak jazda solo rządzi się swoimi prawami. Mimo wszystko, udało mi się zrobić w miarę solidny trening przed wyjazdem do Gdańska, a przy okazji zobaczyć jezioro i wrócić wspomnieniami sprzed lat…
Rafał Suszek
Ze sportem związany jestem prawie od kołyski… Czyli od ponad 40 lat. Jak sięgam pamięcią zawsze należałem do ludzi aktywnych. Piłka nożna, koszykówka, lekkoatletyka i rower. Najpierw Domino, później komunijny Wigry 3, by po wielu latach,... więcej

Mapa trasy rowerowej

Pobierz plik GPX