W niedzielę postanowiłem wybrać się do nieodwiedzonego jeszcze przeze mnie Sobiborskiego Parku Krajobrazowego oraz trójstyku granic (Polska, Białoruś i Ukraina) w okolicach Włodawy.
Z uwagi na sytuację na wschodzie nie byłem pewny, czy w okolicach wschodniej granicy nie będzie jakiejś strefy bezpieczeństwa do której nie można się zbliżać, zatem skontaktowałem się wcześniej ze Strażą Graniczną. Powiedzieli mi żebym zadzwonił w dniu wyjazdu, aby podać swoje dane. Ruszyłem zatem około 6:30 z Lublina. Jechałem, jak do Poleskiego Parku, na Urszulin trasą, którą zwykle jeżdżę (przez Ludwin). Z Urszulina pojechałem dalej na Hańsk i w Hańsku zrobiłem przerwę na ponowny telefon do Straży Granicznej. Niestety tym razem nikt nie odbierał. Uznałem, że pojadę dalej i najwyżej, jak będzie się coś działo to zawrócę z granicy prosto do Lublina.
Pojechałem zatem najpierw odwiedzić Sobiborski Park. Dojechałem do miejscowości Osowa, tuż obok parku i na miejscu w lesie zrobiłem przerwę na drugie śniadanie. Zaciekawił mnie fakt, że przejechałem już 100 km, a czułem się jakbym dopiero wstał z łóżka, a może nawet i lepiej. Organizm czasem nas zaskakuje. Po przerwie pojechałem w głąb parku. Trzymałem się oznaczonego szlaku. Wyjechałem w pobliżu obozu w Sobiborze, jednak nie chciałem tam iść z uwagi na dołującą historię tego miejsca. Skręciłem zamiast tego do rezerwatu Żółwiowe Błota, a następnie wróciłem na drogę asfaltową w pobliżu obozu i tą drogą dotarłem już do drogi na Włodawę. Pojechałem w tamtym kierunku mijając jeszcze rezerwat Magazyn i chcąc dotrzeć do trójstyku granic. Miałem jednak mały kłopot, ponieważ w pobliżu granicy moja nawigacja przestała działać prawidłowo. Internet też nie łapał.
Spora, jesienna pętla po Lubelszczyźnie
W pobliżu Sobiboru zaczepiłem zatem przypadkową panią, też na rowerze z którą pojechałem prawie pod samą Włodawę, a następnie pokazała mi w którą stronę jechać do trójstyku. Dojechałem zatem bez problemu i na szczęście nie było żadnej strefy, żadnej kontroli. Zwykła atrakcja turystyczna nad Bugiem. Spod trójstyku pojechałem do Włodawy a następnie już na Lublin, jednak nie tą główną drogą Lublin-Włodawa (zbyt ruchliwa i niebezpieczna by jechać nią tak daleko). Pojechałem na Uhnin, Orzechów, Ludwin. Nadłożyłem 15 km ale przynajmniej bezpiecznie i odwiedziłem po drodze jeszcze raz skansen w Holi. W Uhninie zrobiłem krótką przerwę na jedzenie, po czym już bez zatrzymania dojechałem do Lublina. Aby dokręcić do 250 km pojechałem jeszcze do Cienistej i z powrotem.