Poznaj Swój Kraj

Ten rajd miał być już ostatnim w sezonie 2024, choć jak się na szczęście okazało warunki za oknem dopisywały jeszcze na tyle długo, że nikt z nas nie chciał chować roweru i parę innych rajdów odbyło się przed końcem roku. Tym razem oprócz wąwozów, mieliśmy okazję zobaczyć drewniany młyn w okolicy Kazimierza, a także wpaść na kawę i ciastko do restauracji "Wiatrakowo".

Nawet 90 km dojazdu nocą do Chełma nie zniechęci mnie do dopełnienia tradycji dojeżdżania na miejsce startu rowerem ;)

Pojawił się dzień wolny w ciągu tygodnia, więc z braku innych pomysłów, postanowiłem zweryfikować odcinek Lublin - Ostrowiec Świętokrzyski pod kątem bezpieczeństwa. Chciałem sprawdzić optymalną trasę po Górach Świętokrzyskich, do przetestowania w tym sezonie lub w przyszłym. Przy okazji mogłem zaobserwować nieco pięknych kolorów jesieni.

Podobnie jak poprzedniego dnia "nadrobiłem" kolejny nieodwiedzony punkt, jakim był rezerwat Lasy Parczewskie i parę innych w pobliżu. Tym razem miałem prawie cały dzień, więc rozjeździłem się na spokojnie i nawet wróciłem przed zmrokiem z wynikiem 150 km :)

Kolejny rajd rowerowy z ekipą MTB Kazimierz Dolny i okolice odbył się po nieco innych terenach niż dotychczas, mianowicie nie po wąwozach, a po dolinie Wieprza w pobliżu m. Kośmin w powiecie Ryckim. Na start rajdu, mimo że było trochę dalej, dotarłem zgodnie ze swoją tradycją rowerem. Jednak podczas jazdy zacząłem mieć poważne problemy żołądkowe, przez co nie udało mi się dotrzeć na czas, a co najgorsze krótko po starcie rajdu nie byłem w stanie jechać z powodu bólu żołądka. Na szczęście ból ustąpił po paru godzinach i przynajmniej wieczorne ognisko mnie nie ominęło.

Ciężko jest jednego dnia, wyjeżdżając dopiero o 9:00 rano, zrobić grubo ponad 200 km, w tym kawałek nieznanym odcinkiem, a do tego zwiedzić jeszcze kilka parków i rezerwatów po drodze, o czym przekonałem się podczas tej wyprawy. Zrobiłem ładną pętelkę z fajnymi widokami, ale ze zwiedzaniem było już trudniej. Tym razem skupiłem się głównie na jeździe, a zwiedzanie miejsc, które mijałem pozostawiłem na kolejny raz. Zależało mi, żeby przejechać całą trasę, aby wywalczyć wymarzone 20 000 km do końca roku.

Tego dnia odwiedziłem ominięty poprzednio Krzczonowski Park Krajobrazowy, do którego miałem wtedy zajechać, ale zabrakło czasu przed zmrokiem. Tym razem też nie miałem za dużo czasu, z uwagi na pracę, no ale do tego miejsca udało się dojechać.

Przy okazji tej wyprawy mogłem po raz pierwszy odwiedzić Sobiborski Park Narodowy oraz Trójstyk granic (Polska, Białoruś i Ukraina) w pobliżu pięknej rzeki Bug. Z uwagi na sytuację na wschodzie nie byłem pewny czy dojazd do samej granicy będzie możliwy, ale na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem.

W Poleskim Parku Narodowym bywałem już wielokrotnie, a jednak za każdym razem jest tak, jakbym odkrywał to miejsce na nowo. Ma swój wyjątkowy charakter i urok, dla którego warto jechać te 50 czy 60 km z Lublina. Tym razem byłem na ścieżce "Czachary", po której jeszcze nie chodziłem.

Kolejna wyprawa miała na celu odwiedzenie ominiętego poprzednim razem rezerwatu Natalin. Aby rozbudować nieco wyprawę, pojechałem najpierw w inną stronę - do Kazimierza. Tam dotarłem w niesamowitym czasie 1:37h z Lublina. Odwiedziłem też parę miejsc, w których jeszcze nie byłem, m.in. Park Miliona Róż czy Wiatrak w okolicy Rezerwatu Krowia Wyspa na Wiśle.

Kontynuując zwiedzanie parków krajobrazowych i rezerwatów na Lubelszczyźnie przyszła pora na Wrzelowiecki Park Krajobrazowy. Udałem się tam z samego rana, po odespaniu zarwanej w pociągu nocy. Jednak jeden park na całodniową wyprawę mi nie wystarczał, więc odwiedziłem jeszcze dwa rezerwaty: Doły Szczeckie i Marynopole położone kilkadziesiąt kilometrów dalej w okolicy Gościeradowa. Miałem zahaczyć jeszcze o rezerwat Natalin w okolicy Urzędowa, ale ostatecznie nie wyrobiłem się i przełożyłem to na następny dzień.