Z szosą zaprzyjaźniam się powoli, bo to mój pierwszy rower tego typu. Nigdy wcześniej nie jeździłam na szosie, a tu taki projekt przede mną. Cała ja. Z nartami było to samo. Całkiem niedawno zaczęłam uczyć się jeździć w Bałtowie i od razu na drugi sezon pojechałam we włoskie Alpy. Złapałam bakcyla, choć daleko mi jeszcze do idealnego stylu, wszystko przede mną. Ale wracając do …
Jestem z siebie dumna, pokonałam szosą 110 km. Tym razem wyruszyłam w samotną wyprawę, niestety nie w okolice ukochanego Kazimierza Dolnego, ale w moje nowe tereny. Wyjazd blisko, a trenować trzeba. Przyznam, że fajnie jest wybrać się w samotną jazdę, przewietrzyć głowę i wyrzucić te wszystkie zalegające myśli. Czasem tego potrzebuję. Pogoda dopisała mi idealnie, choć wiatr dokuczał niemiłosiernie, ale brałam wszystko dzielnie na własną klatę. Na szosie trzeba się z nim zaprzyjaźnić, to niemalże nieodłączny towarzysz.
Ruszyłam spod Stężycy przepięknym wałem wzdłuż malowniczej Wisły i dojechałam nim aż do Dęblina. Potem kierując się na Ryki przejechałam przez ciekawe osiedle Stawy w Dęblinie. Pierwszy postój zrobiłam w Rykach na rynku. Śmieszne są te rynki małych miasteczek. Wszystkie w Polsce podobne, jakby z jednej ręki architekta. Z Ryk wyruszyłam w stronę Krzywdy mijając po drodze Karczmiska, gdzie Komoot skierował mnie przez las i łąki. Sarna, którą tam spotkałam, jedyne dzikie zwierzę podczas tej wyprawy, zrekompensowała mi trzęsawiska na sztywnej szosie. Nic to trzeba jechać dalej, więc pojechałam. Jeszcze przez Wolę Okrzejską. W Krzywdzie ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam ciekawy plac zabaw z prawdziwą sygnalizacją świetlną i pętelką ścieżki. Świetny pomysł, brawo za taką inicjatywę dla dzieciaków.

Skwer Morskie Oko
Z Krzywdy kierując się do Huty-Dąbrowej w miejscu skwer “Morskie Oko” zrobiłam drugi postój. Fajne miejsce. Małe bagienko z kładkami. Akurat ojciec pakował z synem wędki, właśnie skończyli wędkować. Na Komoocie zobaczyłam fajne rozlewiska w Radoryżu, które okazywały zarośniętymi bagnami, więc widoku dla mnie żadnego, ale na pewno schronienie dla ptactwa ogromne. Trzeci przystanek zrobiłam w Jagodne, kolejne miejsce z ogromnymi rozlewiskami i dzikim ptactwem. Potem jadąc niedaleko rzeki Okrzejki dojechałam do Trojanowa do przecudnego miejsca Talaria resort & spa. Dziewczyny zerknijcie koniecznie, kusi mnie żeby go odwiedzić w innych okolicznościach, wg zasady podróże wzbogacają. Potem to już było z górki Stara Rokitnia, Stężyca i prawie w domu.
Muszę przyznać, że moja nowa szosa sprawdza się idealnie, napiszę o niej więcej w osobnym poście, ale nadal uważam siebie za człowieka z lasu.