Szlaki są bardzo dobrze oznaczone, więc nie można się zgubić. Teren jest wręcz idealny do spokojnej, romantycznej przejażdżki. Co jakiś czas mijaliśmy wiaty, ulokowane były w naprawę ciekawych miejscach. Praktycznie cały czas towarzyszyła nam woda w różnej postaci, a to rzeczka, rozlewiska, bagienka, no i jeziora. Naprawdę jest tam ładnie. Do tego wszystkiego, pomimo pięknej wiosennej pogody, spotkaliśmy tylko kilku rowerzystów.

Jeśli miałabym porównywać ten region Polesia do Lasów Janowa Lubelskiego, to ten jest bardziej zróżnicowany i ciekawszy.
Swoją wyprawę zaczęliśmy od Łowiszowa, tam mieści się Zagroda „Polskie Sioło”, niestety pomimo informacji o godzinach otwarcie, obiekt był jeszcze zamknięty, to nowy obiekt, więc tym razem nic więcej nie napiszemy o tej zagrodzie.
Wjechaliśmy na teren Poleskiego Parku Narodowy, trasa przebiegała między łąkami, drzewami, lasami, przeplatana różnymi akwenami wodnymi. Tam wskoczyliśmy w żółty szlak, a pierwszy przystanek zrobiliśmy przy wieży widokowej Durne Bagno.

Rozległy obszar bagienny, a właściwie torfowisko zajmujące około 220 ha. „Osobliwością tego 220 ha torfowiska jest to, że gruba 9 m warstwa torfu puchnie w mokrych porach roku, wypiętrzając cały obszar nawet o 1,8 m.” - tak powiedział nam Piotr Oleszczuk, właściciel Uloterapii. Podobno na tym terenie można spotkać łosie, dziki i wilki, a z ptaków cietrzewie i żurawie. My spotkaliśmy trochę dalej żurawie i sarny.
Nieopodal zatrzymaliśmy się przy nim piękne siedlisko.

Zupełnie dzikie, naturalne ze starym drzewostanem. Wspaniale, że są takie miejsca i ludzie poza ogólnie przyjętymi schematami. Serce rośnie.
Dale, oprócz pięknego terenu, spotkały nas same ciekawostki na szlaku, a to podgryzione drzewo przez bobry, a to ciekawy ul dla pszczół, a to wyjątkowe drzewo Dąb Powstańców.
Dojechaliśmy do kolejnej wieży widokowej, niedaleko Pieszowoli. Stamtąd prowadziła nas ścieżka przyrodnicza po wąskiej kładce. Kiedy oglądałam zdjęcia z tego miejsca, zastanawiałam się, czy można po tej kładce przejechać rowerem. Teraz wiem, że MOŻNA i do tego robiąc w międzyczasie fotorelacje.

Tak dojechaliśmy do kolejnej wiaty w niezwykle urokliwym miejscu, w okolicy Sosnowicy. Tutaj odpoczęliśmy chwilę, miejsce jest bardzo urokliwe, idealne na odpoczynek.
Potem dłuższy odcinek jechaliśmy wzdłuż Mietułki i rozległych łąk. Widzieliśmy przeróżne ptactwo, m.in. stado żurawi. Ten fragment też bardzo nam się spodobał.
Kolejny nasz cel tej wyprawy to objazd jeziora Wytyckiego.

Zrobiliśmy jeszcze mały odjazd w las przez Wólkę Wytycką, LasTefle, Las Podolże, Las Brzeziny i Bagno Wąskie. Nad jeziorem, aż zazdrościliśmy biwakującym tam wędkarzom, tak cudownego miejsca.
Wspaniałe, z dzikim ptactwem i małymi kaczkami, gęsiami i łabędziami i co tam jeszcze było, nie pamiętamy. Wszystko to widzieliśmy na własne oczy. Jakbyśmy znaleźli się dosłownie na mazurach, o których ostatnio marzę. A marzenia są po to, aby je spełniać, więc może niebawem tam zawitamy.