Płasko, pod górę i po wąwozach. Tak wyglądają Wzgórza Urzędowskie i rezerwat Natalin

Płasko, pod górę i po wąwozach. Tak wyglądają Wzgórza Urzędowskie i rezerwat Natalin
Co to było? To, co misiaczki lubią najbardziej: WĄWOZY! Tego się nie spodziewałam. Piękne tereny. Buzia aż się cieszyła, a zachwytów było co niemiara.
Dystans
60 km
Przewyższenia
360 m
Typ roweru
MTB
Start
Natalin
Dojazd
auto
Mapa

Tym razem zwabił nas teren oraz Wzniesienia Urzędowskie.

Miejsce najbardziej wysunięte na północ, skąd można zaobserwować Tatry. Chcieliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest. Czy nam się udało, przeczytajcie poniżej.

Wystartowaliśmy z miejscowości Natalin, tuż przy rezerwacie, blisko czerwonego i żółtego szlaku pieszego, które łączyły się w tym miejscu i były naszymi kierunkami przy objeździe trasy. Zaraz na początku przy stawach hodowlanych nad rzeką Wyżnicą szlaki rozdzieliły się. Wybraliśmy czerwony, pokierował nas przez Bęczyn, gdzie mieści się Ośrodek Garncarstwa. Kierując się w stronę Urzędowa, natrafiliśmy na stary młyn nad rzeką Urzędówką. Tutaj chwile odpoczęliśmy. Lubimy takie stare, porzucone miejsca. Mają swój klimat i urok. W Urzędowie byliśmy w poprzednik roku podczas wyprawy do Polskiego Hollywood.

Trochę wymęczył nas podjazd między Urzędowem a Popkowicami, było dość długo i ostro pod górę.

To był dobry trening, zwłaszcza dla mnie na początek sezonu. W Popkowicach mieliśmy kolejną przerwę i tutaj pożegnaliśmy czerwony szlak. Kolejny odcinek przejechaliśmy asfaltem aż do Zalewu Kraśnickiego. Swoją drogą malownicze miejsce. Sympatycznie było nam usiąść nad brzegiem wody, łapać promienie słońca, popatrzeć, jak pływają kaczki, nawet widzieliśmy takie malutkie żółte Słodziaki. Chciałoby się posiedzieć na dłużej, ale to wyprawa rowerowa, a dzień krótki. Ruszyliśmy dalej.

Objechaliśmy staw i ruszyliśmy do Kraśnika. Objechaliśmy miasteczko, zajrzeliśmy do parku i ruszyliśmy dalej, tym razem już wjechaliśmy na żółty szlak pieszy.

W miejscowości Spławy Pierwsze znów ruszyliśmy w teren.

Udało nam się zaobserwować piękne połacie pól, ale to, co nas spotkało w Dzierzkowicach-Góry, było perełką całej wyprawy. Co to było? To, co misiaczki lubią najbardziej: WĄWOZY! Tego się nie spodziewałam. Piękne tereny. Buzia aż się cieszyła, a zachwytów było co niemiara. A w Dzierzkowicach-Rynek mieliśmy piękny widok z małej skarpy na Wyżnicę. I tak dojechaliśmy Do stawów hodowlanych, które mijaliśmy na samym początku trasy.

Niestety Tatr nie dostrzegliśmy, może następnym razem będziemy mieli więcej szczęścia.
Miałam jeszcze plan, aby zajrzeć do Pustelni, ale Rafał był tak zmęczony całym weekendem, że nim mu nie mówiłam.

Iwona Pawelec
Tak jak większość z nas, jeżdżę od dziecka. To było dla mnie naturalne. Właściwie wszystkie wakacje spędzałam na rowerze. Wyciągałam swoje siostry na jakieś dziwne wyprawy, byle do przodu, byle dalej, byle w nowe miejsca. Później, w... więcej

Mapa trasy rowerowej

Pobierz plik GPX