Wyprawę rozpoczęliśmy z Rynku Kazimierza Dolnego o godzinie 9:00 rano, a wróciliśmy w to samo miejsce o 21:00. Pogoda dosłownie nas rozpieszczała. Było cudne słońce. Skład grupy był dość dobrze dobrany. Jechaliśmy w podobnym tempie, więc praktycznie przez całą trasę trzymaliśmy się razem.
Od samego początku, aż do końca byliśmy zwarci i utrzymywaliśmy całkiem niezłe tempo.
Cała trasa przebiegała zgodnie z założonym planem i czasowym, i organizacyjnym. Nie obyło się oczywiście bez niespodziewanych awarii, 3 przebite opony i jedna zguba po drodze, to i tak niewielkie straty.
W większości przeważały gravele i to był najlepszy wybór na tę wyprawę. Niektórzy mieli szosy, które mknęły na asfalcie, ale zostawały w tyle w terenie. Były też MTB i zapaleńcy rowerowi na nich, oni dawali radę, przejechali w ten dzień 366 km. Giganci! Wielkie gratulacje Panowie, zrobić taki dystans na takich rowerach, to nie byle co.
Z Kazimierza Dolnego dojechaliśmy do Puław i tam zaczął się cały obrys mapy Polski.
Na początek wybraliśmy prawą stronę Wisły. Było trochę pagórkowato, ale z malowniczymi widokami. Pierwszy przystanek mieliśmy po 36 km w Rąblowie, zaraz za ostrym zjazdem i dość niebezpiecznym hamowaniem na zakręcie. Bus z prowiantem już czekał na nas. Posililiśmy się, uzupełniliśmy płyny i po 10 minutach ruszyliśmy dalej.
Kolejny przystanek był zaplanowanych w Opolu Lubelskim po 60 km jazdy. Podobno dojechaliśmy bardzo szybko. Chyba spieszyło nam się na obiad, który za chwilę miał być na 110 km. Musieliśmy tylko dojechać do Solca nad Wisłą, gdzie był nasz 3 przystanek i ruszyć na upragniony dłuższy odpoczynek.
Na 110 km dotarliśmy do Karczmy Saganek przy trasie 79 między Lipskiem a Ciepielowem.
Oczywiście polecamy to miejsce, swojskie, klimatyczne. Jedzonko było smaczne i porcje duże, a potrzeby mieliśmy spore. Najbardziej baliśmy się tego odcinka trasą 79, jest bardzo ruchliwa. Na szczęście nie było aż takiego ruch.
Przedostatni - 5 postój mieliśmy w Czarnolesie.
Tu było małe zamieszanie z powodu dwóch awarii z dętką. Ostatecznie udało się scalić grupę i ruszyliśmy dalej do Puław na ostatni przystanek przed Metą w Kazimierzu Dolnym.
To była świetna wyprawa, dobrze zorganizowana z fajnymi ludźmi. Trasa głównie po bocznych asfaltowych drogach, więc było w miarę bezpiecznie.